Idea jest taka: wszystko co ważne dzieje się na brzegu. Na jakimś brzegu. Na brzegu pomiędzy dwoma stnami rzeczywistości. Weźmy brzeg morza. Powierzchnia morza jest dwuwymiarowa, powierzchnia lądu jest dwuwymiarowa. Zaś brzeg jest jednowymiarowy, często fraktalny. Ten brzeg faluje, jest dynamiczny. I tak samo my, istoty ludzkie. Nasz materialna rzeczywistość jest 3-wymiarowa. Lecz to to jedynie brzeg więcej wymiarowej rzeczywistości. Przynajmniej cztero-wymiarowej. Ten brzeg faluje, czasem whodzimy w tę czterowymiarową rzeczywistośc bardziej, czasem mniej. Jedny bardziej, inni mniej, ale by żyć, by mieć "doświadcznia" musimy trzymać się tego trójwymiarowego brzegu. Inaczej "odlecimy", a wrócić moż być trudno.
Cym jest ten czwarty wymiar? Ktoś powie: to "czas" i powoła się na Einsteina. Jednak czas to całkiem coś innego. Jedna z hipotez z jaką się spotkałem jest taka: czas to nie obiekt, nie rzecz, nie wymiar. To "morfizm". Być może, tyle, że diabeł ukrywa się w detalach. A tych dokopac\ć się trudno. Potrzebna wytężona praca, potrzebne narzędzia, wytrwałość i cierpliwość.
Więc czym jest ten czwarty wymiar? Jest jakoś związany ze światłem. Światło bywa różnych kolorów. Mamy pryzmat i mamy tęczę. Kolor światła to częstotliwość ν (greckie nu). Mamy też stałą Plancka ℏ. Iloczyn ℏν to energia kwantu światła oczęstotliwości ν. Energia jest komplementarna do czasu. Zaś samo ℏ to kwant działania. Tu gdzieś ukrywa się czas. I bezczasowość. Ale to już wychodzi poza ramy dzisiejszej fizyki. Pisałem o tym gdzie indziej:
https://www.salon24.pl/u/arkadiusz-jadczyk/970111,zycie-po-smierci
"Na brzegu pomiędzy dwoma stnami rzeczywistości.".
ReplyDeleteA zatem odniesienie do przejść fazowych z EEQT?
"Ten brzeg faluje, jest dynamiczny.".
Tu zdajemy się dopiero zmierzać do koncepcji czasu jako morfizmu.
"ale by żyć, by mieć "doświadcznia" musimy trzymać się tego trójwymiarowego brzegu. Inaczej "odlecimy", a wrócić moż być trudno.".
A może cała sztuka polega na rozszerzeniu egzystencji na więcej niż jedną rzeczywistość/gęstość? A co jeżeli z tej wyższej perspektywy dostrzegamy coś, czego tu nie widzimy? Czy kurczowo trzymając się rzeczywistości, do której jesteśmy przyzwyczajeni (może poza osobami, które doznają różnego rodzaju wizji mistycznych), możemy badać wyższą rzeczywistość? Miałem niedawno okazję czytać pewną ciekawą książkę traktującą m. in. o filozofii wschodu. Zwróciłem uwagę na bardzo ciekawą logikę, odmienną nawet od tej, którą sugerowali najbardziej szaleni filozofowie zachodu, a na myśli mam tu szczególnie niemieckich.
"Jednak czas to całkiem coś innego.".
Z tym w pełni się zgadzam.
"To "morfizm". Być może, tyle, że diabeł ukrywa się w detalach.".
Ktokolwiek jest autorem tej koncepcji, zapewne ma na myśli coś w rodzaju przekształcenia, nie zaś obiektu, względem teorii kategorii. Ale faktycznie ciekaw jestem jak ta osoba dopasuje detale i w jaki sposób je komukolwiek przekaże...
"A tych dokopac\ć się trudno. Potrzebna wytężona praca, potrzebne narzędzia, wytrwałość i cierpliwość.".
A czasem niestety również to, na co wpływu nie mamy. Zdaje mi się, że jeżeli już ktoś taką drogą się zdecydował podążać to jest zapewne osobą bardzo specyficzną i trudno w przypadku tej osoby stosować konwenansowe myślenie. I nic dobrego z tego nie wyjdzie. To niczym sprowadzenie idei do ideatum bez zauważenia istotnych różnic. Błąd na poziomie kategorii. Z perspektywy psychologicznej to wszystko jest zrozumiałe, ale nie mówimy tu o psychologii istot trzeciego wymiaru, ale o czwartym wymiarze. A to wymaga bardzo szerokiej perspektywy widzenia pewnych kwestii.
" i w jaki sposób je komukolwiek przekaże..."
DeleteZ tym jest najmniejszy problem. Nic o czym myślimy czy co przeżywamy emocjonalnie nie jest tak naprawdę naszą prywatna włąsnością. Bezsiłowe oddziaływania na odległość, kwantowe i inne splątania. Wszystko co "nasze" jest tak naprawdę dostępne tym innym dostrojonym do naszej "częstotliwości". Tak właśnie powstają "jednoczesne odkrycia" o których możemy się doczytać w historii nauki. Sheldrake i jego idee tu się kłaniają.
"Więc czym jest ten czwarty wymiar? Jest jakoś związany ze światłem. Światło bywa różnych kolorów.".
ReplyDeleteJednak jakie kolory mamy tu na myśli?
"Tu gdzieś ukrywa się czas. I bezczasowość. Ale to już wychodzi poza ramy dzisiejszej fizyki.".
Niemniej jednak pozostając w ramach trzeciego wymiaru i dzisiejszej fizyki trudno wyjść poza. Zamykamy się bowiem w przestrzeni zupełnej. Zawsze będziemy wracać i ponownie dążyć do elementów tej przestrzeni. Potrzebny jest "przeskok".
Film z notki, do której link podałeś już ongiś oglądałem i jest bardzo ciekawy, mianowicie ten: "Bernard Carr - Can Science and Theology Find Deep Reality?".
Wytrwała praca jest bardzo ważna. Jednak, jeżeli kierunek, który został obrany nie jest właściwy, może ona przynieść co najwyżej wymierne wyniki naukowe, a ostatecznie zapewne rozczarowanie, że to, co zrobiliśmy nie było jednak tym, co naprawdę chcieliśmy zrobić. Ale w tego typu kwestiach nieuniknione jest wyjście poza wszelkie schematy. Ludzie jednak obawiają się wychodzenia poza znane schematy, w których czują się bezpiecznie i komfortowo. Ci ambitniejsi tkwią gdzieś pomiędzy rzeczywistościami, ale boją się przekroczenia powierzchni sfery nawet w świecie własnych myśli. I w tego typu kwestiach, myślę, że to młodzieńcze niedoświadczenie może być pomocne. Doświadczenie i wiedza osób od nas starszych są bardzo cenne, jednak z doświadczeniem i ukierunkowaniem wiążą się również kategoryzacja, schematy, ograniczenia.
To trochę tak jak z religią. Jeżeli człowiek wsiąknie w daną religię i całkowicie przyjmie określony sposób myślenia, jego umysł zamknie się na alternatywne ścieżki. Będzie widział tylko jedną drogę, ale być może nie tę, która ma zaprowadzić go do celu, który przed sobą postawił. A jeśli tu celem Twoim i zapewne tej osoby, która wymyśla koncepcje morfizmów etc., jest czas, zapewne wymaga to radykalnego potraktowania niektórych uformowanych i głęboko zakorzenionych struktur myślowych. To coś niczym całkowita negacja piątego aksjomatu.
Ty jesteś długo w świecie nauki, osiągnąłeś w tym świecie sukcesy, ale to, co chcesz teraz zrobić moim zdaniem wymaga czegoś zupełnie innego. To coś jak przejście z liniowości, doczesności, odejście od pewnego nurtu ku nieliniowości i bezczasowości. A w dodatku nikt nie powiedział, że odejście od danego nurtu jest w istocie odejściem. Mówimy tu o innym świecie. O świecie, w którym oddalenie może być paradoksalnie zbliżeniem, a pozorne odejście stanowi jedynie wyższą formę obecności. Jest to zapewne świat lepiej znany zmarłym aniżeli żywym.
Fizyka i teologia... To zaiste zastanawiające, że niektórzy dostrzegają tu jakiś wspólny mianownik...
A przy okazji polecam stosunkowo ciekawą i mało wymagającą lekturę, którą można znaleźć tu: https://digital.fides.org.pl/dlibra/publication/141/edition/116?language=en
ReplyDelete